Dziś, pierwszy raz od dwóch miesięcy próbowałem rozpalić ogień w kominku.
Nie udało się, bo w ogóle nie było cugu. Pół minuty po próbie rozpalania Izia woła mnie i każe nasłuchiwać dźwięków dobiegających z kominka. Nadstawiam ucha. Z przewodu kominkowego słyszę przerażone piski młodych ptaków. Rozpoznaję te głosy, są to młode kawki...
(Wiem, bo kilkadziesiąt lat wcześniej odchowałem dwie młode kawki, które ktoś do mnie przyniósł. Były w początkowej fazie pierzenia. Gdy podrosły jeszcze przez jakiś miesiąc przylatywały słysząc mój gwizd i siadały mi na ręce)
Te sympatyczne ptaki zagnieździły się w przewodzie kominkowym i dym z drewna przestraszył je tak, że z przerażenia zaczęły piszczeć. Dobrze, że ogień po chwili wygasł bo pisklaki mogłyby się żywcem uwędzić...
Musimy teraz poczekać aż młode kawki podrosną i opuszczą gniazdo w kominie.
Wtedy założę jakąś siatkę na komin aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz